Mam nową zabawkę.
Zabawka wygląda tak:
Zestaw mąż-made :) |
Mój własny, prywatny komplet tabliczek tkackich :)
A pojawiły się one z okazji imprezy z poprzedniego posta, na której to moim zadaniem było z grubsza ogarnianie stanowiska rękodzielniczego z krajkami - czyli głównie uczenia dzieciaków wykonywania tychże krajek. Wiadomo zaś, że jeśli człowiek ma zamiar czegoś nauczać, wypadałoby, żeby sam to umiał ciut lepiej od nauczanych. Miałam zatem tydzień słodkiego tete a tete z bardkiem i tabliczkami tkackimi. O ile to pierwsze mnie nie wciągnęło (póki co...) to tabliczki zauroczyły mnie po prostu - i mnogością wzorów dostępnych nawet dla początkujących, i - o dziwo - tym, że łatwiej nad nimi zapanować niż nad bardkiem (być może to tylko moje osobiste zdanie i jestem ewenementem w skali światowej, nie wiem).
Na zdjęciu poniżej moja najnowsza produkcja. Nie jest jeszcze doskonała,
widać nieregularności wzoru i błędy tkackie, ale pocieszam się, że
następne będą piękniejsze :) A poza tym czerpię też drobną satysfakcję z
faktu, że krajka jest "moja"od A do Z - tzn. sama uprzędłam wełnę i
pofarbowałam motki (duet kora dębu i skrzyp).
Jeśli stworzę coś nowego i ładniejszego, oczywiście będę tutaj wrzucać.
A ponieważ temat samych tabliczek tkackich (nie wspominając już o krajkach) okazał się niesamowicie fajny i wciągający, o samej historii i teorii tabliczkowania też na pewno coś skrobnę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz