poniedziałek, 17 marca 2014

Tęcza Średniowiecza: czerwony po raz drugi

Dzisiaj małe postscriptum do farbowania na czerwono.
W kwestii farbowania poczułam się ostatnio jak bohater przygodówki z lat mojego dzieciństwa. Pamiętacie te stare gry, w których łączyło się dwie, zupełnie nieprzydatne osobno rzeczy, żeby osiągnąć pożądany cel? Brakowało mi miedzianego garnka, ale za to w portfelu nosiłam sterty miedzianego złomu - czyli angielskich najdrobniejszych monet, które są praktycznie bezwartościowe. No cóż, po pewnym czasie skojarzyłam te dwa fakty, i zaczęłam wreszcie w moich farbowaniach eksperymentować z dodatkiem miedzi.

Efekty :)

Zostało mi na szczęście jeszcze trochę korzenia marzanny, więc postanowiłam się pobawić wreszcie tak jak Bogowie i pani Tuszyńska przykazali - czyli uzupełnić ostatnio zastosowany przeze mnie przepis o garść miedziaków. Sypnęłam je do gara zaraz na początku farbowania, tuż po rozbełtaniu namoczonej marzanny.