wtorek, 27 września 2011

Lampki, świece, lampiony - czyli kilka słów o świetle w długim domu

Kiedy dni robią się coraz krótsze, garniemy się do światła. Przyciskając włącznik, oddzielamy się od ciemności na zewnątrz i w kręgach lamp elektrycznych oddajemy się swoim czynnościom. Przed wynalezieniem elektryczności, a nawet lamp naftowych, czas jesieni był czasem półmroku, gęstniejącego zmierzchu. Ale człowiek nie jest istotą ciemności, żeby żyć i działać potrzebuje światła. Wewnątrz długiego domu zapewniało je palenisko, lecz rozjaśniało ono tylko niewielki krąg.

Jak tu sobie poradzić, gdy chce się wyciąć precyzyjny wzór na kościanej płytce, czy zaszyć dokładnie rozdarcie w sukni? Potrzebne jest dodatkowe źródło światła, najlepiej takie, które można łatwo wedle woli przemieszczać, zasilane łatwo dostępnym paliwem.

wtorek, 13 września 2011

Trochę Skandynawii w Polsce: kościół Wang

Nie udało mi się w tym roku pojechać do wymarzonej Skandynawii. Na pocieszenie plan wakacyjnej trasy ułożyłam tak, żeby móc jednak obejrzeć maleńki okruch średniowiecznej Norwegii, który dawno temu znalazł się na ziemiach polskich.

Mowa oczywiście o kościele Wang.

Zamiast wstępu

Niniejszy blog powstał jako moje prywatne poletko, na którym będę mogła do woli radośnie rozpisywać się na temat, który od lat niezmiennie mnie fascynuje: wczesne średniowiecze. Najpewniej olbrzymia większość postów dotyczyć będzie Skandynawii oraz związków skandynawsko-słowiańskich, chociaż nie wykluczam, że od czasu do czasu pojawi się jakiś czysty rasowo słowiański post, może też zabłąkać się jakaś prywata luźno albo wcale niezwiązana z tematem.

Moją ukochaną epokę będę opisywać najczęściej od kuchni. A szerzej: od strony spraw domowych, zwykłych, codziennych, tych, o których milczą podręczniki historii. Stąd nazwa: W długim domu.

Jak głosi podtytuł, na wczesne średniowiecze popatrzę sobie i dam Wam także popatrzeć, drodzy potencjalni czytelnicy, od strony rekonstruktorskiej, historycznej i archeologicznej. Rekonstrukcją historyczną zajmuję się od paru ładnych lat w drużynie Ulf Ragnarsson Hird. Zabawa ta (choć już ciężko taki stopień uzależnienia nazwać zabawą) wciąga mnie tak bardzo, że być może kiedyś skończę w roli żywego eksponatu w jakimś skansenie. Tematy archeologiczno-historyczne zaś studiuję sobie zarówno prywatnie, jak i publicznie na koszt Państwa Polskiego na szacownym Uniwersytecie Wrocławskim (jeśli pojawi się tutaj jakiś pasjonat średniowiecza z tegoż ośrodka akademickiego, zapraszam do koła naukowego MIŚ).

Tyleż wstępu :) Zaocznie witam wszystkich moich czytelników i zapraszam do czytania wszelkiej pisaniny, jaką natchnienie mnie weźmie tu umieścić :) Wszelkie komentarze, sprostowania i uzupełnienia mile widziane.