wtorek, 13 września 2011

Trochę Skandynawii w Polsce: kościół Wang

Nie udało mi się w tym roku pojechać do wymarzonej Skandynawii. Na pocieszenie plan wakacyjnej trasy ułożyłam tak, żeby móc jednak obejrzeć maleńki okruch średniowiecznej Norwegii, który dawno temu znalazł się na ziemiach polskich.

Mowa oczywiście o kościele Wang.


Nazwa świątyni pochodzi od miejsca, w którym wzniesiono budynek: Vang w południowej Norwegii. Budowniczowie wznoszący kościół ok. 1180 roku zastosowali jeden z ówczesnych popularnych typów konstrukcji: technikę słupowo-szkieletową. Jej właściwości (osadzenie na kamiennym fundamencie zamiast na wkopanych w ziemię belkach oraz połączenie desek konstrukcyjnych na pióro-wpust) zapewniały szczelność oraz chroniły drewno przed zbutwieniem.

Na zdjęciu poniżej - zbliżenie na łączenia desek:


Wang to jednak nie tylko solidna konstrukcja, ale także dzieło sztuki. Drewno budulcowe w wielu miejscach ozdobiono z fantazją i precyzją. Z drewnianego dachu sterczą głowy smoków, niczym na wikińskim okręcie szykującym się do walki, na drewnianych portalach wiją się smoki, a brodate twarze wytrzeszczają znieruchomiałe na wieczność ślepia i plują wstęgami.

We wnętrzu znajduje się nawet napis runiczny (tłumaczony jako: "Chudopalcy Eindridi rzeźbił (portal), syn Olafa złego", ale także "Eindridi rzeźbił (portal) na chwałę św. Olafa" lub "Eindridi skaleczył mały palec syna św. Olafa dotkliwie" ):



Wyposażanie wnętrza i sama konstrukcja to nie tylko XII wiek, ale także sporo późniejszych dodatków. Nic dziwnego, od czasu swego powstania kościół przebył olbrzymi dystans w czasie i przestrzeni. W XIX wieku z ojczystej Norwegii przeniesiono go na teren Prus. Norwescy parafianie potrzebowali nowego, dużego i murowanego budynku, a nie mając pieniędzy na kosztowną rekonstrukcję starego kościoła, postanowili go rozebrac i sprzedać. Po wielu perypetiach trafił on do ewangelicko-augsburskiej parafii w Karpaczu, gdzie złożono go ponownie w całość.

Rekonstrukcja była dosyć swobodna, co łatwo stwierdzić po porównaniu widoku kościoła na pierwotnym miejscu oraz współczesnej fotografii:

1841 rok (widok kościoła w Norwegii wg. obrazu Fr. Prellera. Źródło: Archiwum Parafii Wang w Karpaczu, opublikowane za pracą magisterską Barbary Danek):


2011 rok (zdjęcie moje):


Nie zmienia to faktu, że zachowała się spora część oryginalnych dwunastowiecznych zdobień, które udostępnione są nie tylko do obejrzenia, ale także sfotografowania (za opłatą).

Detalom rzeźbień można się swobodnie i do woli przeglądać. Nie ma (na szczęście) barierek, szklanych tafli i czujników piszczących, gdy tylko ktoś przekroczy bezpieczny dystans od drewnianych zdobień. Prawdodpodobnie duży wpływ ma na to fakt, ze budowla jest żywą i funkcjonującą świątynią kościoła ewangelicko-augsburskiego.

Wyżej wymienioną opłatę za fotografowanie uiściłam i skwapliwie wykorzystałam, ile mój aparat pozwolił. Kilka zdjęć poniżej:




 

Przy tworzeniu niniejszej notki opierałam się w dużym stopniu na stronie poświęconej Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Wang. Zachęcam do odwiedzin witryny przed podróżą do Karpacza, gdyż zawiera najbardziej aktualne informacje na temat cen biletów i godzin zwiedzania. Strona jest także skarbnicą wiedzy o kościele, jego historii i wyposażeniu.

1 komentarz: