czwartek, 7 czerwca 2012

Po powrocie z Lądu

Dawno, dawno mnie tu nie było. Wszystko przez tzw. okoliczności życiowe, czyli próby pogodzenia sesji na archeologii z pracą zarobkową - a w międzyczasie modły "oby mnie tylko ze studiów nie wyrzucili" (spieszę uwiadomić - jeszcze nie wyrzucili). Tymczasem sezon wyjazdowy w odtwórstwie historycznym zaczął się na dobre. Miniony weekend spędziłam w grodzie w Lądzie, na imprezie, której pełna nazwa brzmiała następująco: VIII Ogólnopolski Festiwal Kultury Słowiańskiej i Cysterskiej "KRÓLOWIE I BISKUPI" (pod linkiem oficjalna strona).  Cóż, dla ułatwienia mawia się po prostu: na Lądzie.

Dla tych, którym nigdy nie zdarzyło się tamże zawitać, nakreślę tło: festiwal, jak wskazuje jego nazwa, zasadniczo składa się z dwóch części. Na pięknym kawale łąki, otaczającym mały biały pałacyk (Ośrodek Edukacji Przyrodniczej) rozparła się rekonstrukcja grodu (kilka chat, brama i kawałek palisady). U podnóża grodu rozbijają swoje namioty odtwórcy wczesnośredniowieczni. Jakieś 500 metrów dalej, przy klasztorze cystersów, kwitnie kultura wysoka: śpiewy, iluminacja, papiernictwo. Obok klasztoru stoi sobie - niewielka raczej - grupka namiotów późnośredniowiecznych. Jakby tego było mało, festiwal jest zasadniczo rozrywką dla okolicznej ludności, więc nieodzownie pojawiają się dmuchane zamki, stoiska z balonikami i plastikowe miecze. Wydawało by się - niestrawna mieszanka. Jednak oddzielenie części późno- i wczesnośredniowiecznej oraz dyskretny kąt dla handlarzy towarem dla turystów sprawia, że mimo wszystko całość jest harmonijna. Specyfiką Lądu jest także duży nacisk na edukację: w programie co roku pojawiają się wykłady naukowe, wystawy itp. związane z tematem przewodnim. Nadaje to festiwalowi charakter raczej imprezy edukacyjnej niż ludycznego jarmarku.

Dla mnie osobiście festiwal w Lądzie jest jedną z najukochańszych imprez w sezonie - bez przesady mówiąc, ile razy tam przyjeżdżam, czuję się, jakbym wróciła do domu. Może to dlatego, że jest to właściwie pierwszy tłumniejszy wyjazd każdego roku i mam szansę zobaczyć tam wielu niewidzianych od dawna znajomych - nie tylko z mojego macierzystego Ulfhirdu, lecz wielu innych zaprzyjaźnionych drużyn. Program zaś jest jednocześnie na tyle rozbudowany i ciekawy, żeby człowiek się nie zanudził, i na tyle swobodny, że pozostawia czas na luźne pogawędki ze znajomymi i szwendanie się po kramach.

Tegoroczny Ląd pod względem towarzyskim nie zawiódł moich nadziei: byli przyjaciele, były rozmowy i śpiewy przy ognisku, była tradycyjna gra w noża (jak w to się gra, inszym razem opowiem, teraz tylko wspomnę, że meritum jest rzucanie nożem przy stopach przeciwnika). Poedukowałam się też trochę. Zahaczyłam między innymi o wykład profesora Wiszewskiego (nota bene, opiekuna naukowego MiŚa :)) nt. różnych spojrzeniach na konflikt pomiędzy św. Stanisławem a Bolesławem Śmiałym, prof. Kocki-Krenz nt. rezydencji pierwszych Piastów (przyznaję, tutaj zbłądziłam skuszona nie tyle tematem wykładu co osobą prelegentki). Udało mi się także trochę zażyć innego rodzaju edukacji - przyuważyłam Asię Kucharz z wrzecionem i poprosiłam ją o korepetycje z przędzenia. Po tym, jak wytworzyła z mojej beznadziejnej puchatej przędzy równiuśką cieniutką nitkę, poczułam się zmotywowana do dalszych ćwiczeń.

Bawiłam się zatem dobrze. Było jednak kilka plamek na tym idealnym obrazie: nieco zawiodła pogoda (na co organizatorzy wpływu mieć jednak nie mogli). Poza tym: jedzenie! W smaku niezłe, o ile jednak co roku serwowana ilość spokojnie wystarczała, tak tegoroczne porcje były mocno symboliczne (szczerze mówiąc, jeśli powodem była dziura budżetowa, stanowczo lepszym rozwiązaniem byłby zakup półproduktów dla uczestników - którzy i tak w większości dożywiali się we własnym zakresie). Kulało także oznaczenie: dobre dziesięć minut spędziłam łażąc w kółko po klasztorze i szukając Sali Opackiej, w której miały się odbywać wykłady. Z opowieści znajomych wiem, że nie tylko ja tak błądziłam.
Cóż, mimo wszystko i tak grzechy te nie są na tyle poważne, żeby z imprezy zrezygnować - dobre strony zdecydowanie przeważają.

A poniżej wrzucam kilka fotek (bezczelnie podkradzionych z oficjalnej strony festiwalu):







1 komentarz: